31 marca 2021

 


Wiele razy poruszałem już temat empatii. Zdolność odczuwania emocji przeżywanych przez inne osoby, a także umiejętność stawiania się w czyimś położeniu to warunek tworzenia trwałych i satysfakcjonujących relacji między poszczególnymi osobami i całymi grupami społecznymi.

Martin Hoffman twierdzi wręcz, że korzenie moralności tkwią w empatii. Do pomagania innym popycha nas właśnie zdolność współodczuwania emocji ludzi, którzy doświadczyli tragedii albo którym zagraża niebezpieczeństwo. Do przestrzegania zasad moralnych skłania nas umiejętność postawienia się w sytuacji innych osób.

Empatia podpowiada nam różne sposoby reagowania na przeżycia innych. Może to być pocieszanie, przyjście z wymierną pomocą, ale czasem najlepszy sposobem może być niezwrócenie uwagi na zaistniały problem po to, aby nie urazić czyjejś dumy. Wyrazem zrozumienia czyjegoś położenia może być także „gniew empatyczny” – bunt i sprzeciw wobec krzywdzenia innych.

Wielu badaczy – w tym Daniel Goleman – twierdzi, że podstawą rozpoznawania emocji innych  jest zdolność do odczytywania niewerbalnych sygnałów, gestów, wyrazu twarzy, tonu głosu itp. Co więcej – nawet ponad 90% treści wysyłanych przez innych komunikatów ma właśnie postać niewerbalną. Jeśli słowa nie zgadzają się z tonem głosu i gestami, jesteśmy skłonni odczytywać emocje z przekazu niewerbalnego.

Za odbieranie tych niewerbalnych treści odpowiadają neurony lustrzane, które aktywują w naszym mózgu te same obszary, jakie odpowiadają za zachowanie obserwowanych osób. Jednak zdolność ta, mimo że po części wrodzona, musi być kształtowana w ciągu naszego życia. Dawid Stern mówi o zjawisku „dostrojenia emocjonalnego. Jeśli matka adekwatnie reaguje na manifestacje emocji swojego dziecka, uczy się ono, że jego emocje spotykają się z empatią, są akceptowane, rozumiane i odwzajemnianie. Są to wg Sterna „podwaliny życia emocjonalnego”. Zaangażowane matki przesyłają swoim niemowlętom takie sygnały co minutę. Brak takiego dostrojenia, np. w skutek braku reakcji otoczenia na ekspresję niemowlęcia, powoduje u dziecka unikanie wyrażanie emocji, a w konsekwencji utratę zdolności odczuwania ich. Z drugiej strony empatię kształtują także reakcje otoczenia (rodziców) na czyjeś zmartwienie – czyli modelowanie. Dziecko obserwując reakcje ważnych dla siebie osób, samo uczy się reagować w podobny sposób. Do empatii możemy także starać się wychowywać. Jeśli np. dziecko samo wyrządzi komuś krzywdę, zamiast strofowania lepiej zwrócić uwagę na uczucia skrzywdzonego („Popatrz jaka ona jest teraz smutna”).

Korzyścią płynąca z umiejętności odczytywania emocji jest lepsze dostosowanie emocjonalne do innych osób, większa wrażliwość i otwartość oraz większa popularność. Empatia pomaga w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji z innymi. Dzieci, które wykazują talent do odczytywania niewerbalnych sygnałów emocjonalnych, należą do bardziej lubianych w szkole i są bardziej stałe emocjonalnie. Co ciekawe uzyskują także lepsze oceny w porównaniu z rówieśnikami, którzy mają podobny iloraz inteligencji, ale nie wykazują takich samych zdolności do odczytywania przekazów niewerbalnych.

Co ważne – warunkiem opanowania sztuki empatii jest wcześniejsze nauczenie się rozpoznawania własnych emocji. Im bardziej jesteśmy otwarci na własne stany emocjonalne, tym lepiej odczytujemy emocje innych. Empatia wymaga także pewnego spokoju i odpowiedniej wrażliwości, aby nasz mózg mógł odbierać sygnały i naśladować to , co czuje inna osoba. Wzburzenie może powodować, że raczej będziemy skłonni projektować własne emocje na innych.

Zdjęcie ze strony: https://www.medonet.pl/zdrowie,czym-jest-empatia-i-czy-mozna-sie-jej-nauczyc--o-czym-swiadczy-brak-empatii-,artykul,1728439.html 

24 marca 2021

 


Znane powiedzenie Fryderyka Nitschego głosi: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni” często jest używanie jako zachęta do wykorzystywania niesprzyjających okoliczności, zdarzeń i doświadczeń do dalszego rozwoju i przekraczania kolejnych ograniczeń, do czegoś, co Kazimierz Dąbrowski nazwałby dezintegracją pozytywną. Cytat ten – jak napisałem – używany jest często, wręcz nadużywany. Do tego stopnia, że pojawiła się już pozycja o wymownym tytule: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni" i inne motywacyjne bzdury (oryginalny tytuł książki Jamesa Adonisa brzmi co prawda zupełnie inaczej, jednak wydawca polskiego tłumaczenia postanowił nazwać ją właśnie tak). Rzeczywiście łatwo nam sobie wyobrazić człowieka, którego, za sprawą jakiegoś wydarzenia, całe życie legło w gruzy, myślącego: Jak niby tragedia, której doświadczyłem, ma mnie wzmocnić???

We wcześniejszych wpisach przypominałem poglądy m. in. A. Antonovsky,ego czy Ph. Zimbardo, które można streścić stwierdzeniem, że o odporność na sytuacje stresowe musimy zadbać na długo zanim napotkamy je w swoim życiu. Podobnie zdaje się myśleć Rick Hanson pisząc o budowaniu „neuronalnych śladów”, które w przyszłości ułatwią aktywowanie pozytywnych stanów umysłu – „na życzenie”, bez konieczności przeżywania pozytywnych doświadczeń w danej chwili. Hanson odwołuje się tu do faktu, że połączenia w naszym mózgu tworzą się w miejscach, które częściej podlegają aktywacji. Jeśli zatem świadomie będziemy zwracali uwagę na korzystne aspekty naszych doświadczeń, utrwali się u nas nawyk myślenia pozytywnego.

W książce Szczęśliwy mózg Hanson podpowiada, w jaki sposób możemy starać się tworzyć neuronalne ślady pozytywnych doświadczeń. Po pierwsze możemy wykorzystywać do tego bieżące okoliczności – w każdej przeżywanej sytuacji możemy dostrzec jakiś dobry fakt: przyjemne doznanie, piękny element przyrody, obecność lubianej osoby… Kolejną okazją mogą być niedawne zdarzenia – przypomnienie sobie czegoś, co przed chwilą, rano albo np. w ciągu ostatniej doby było przyczyną przeżywanej przyjemności. Źródłem pozytywnych przeżyć mogą być także stałe okoliczności – świadomość istnienia miejsc, sytuacji, osób, które zapewniają nam poczucie stałości i bezpieczeństwa. Ważne jest także odnajdywanie własnych osobistych cech, które zapewniają nam dobre samopoczucie i – mimo świadomości swojej niedoskonałości – napawają nas dumą. Pozytywnych doznań możemy szukać w przeszłości – wyzwania, jakie przed nami stawia życie, łatwiej pokonać dzięki wspomnieniom sytuacji, z których wyszliśmy obronną ręką. Może ich nam też dostarczać myślenie o przyszłości – kłopoty w pracy łatwiej znieść, jeśli w perspektywie mamy przyjemny wieczór, albo wymarzony urlop. Ważnym elementem sprzyjającym wzmacnianiu dobrych doświadczeń jest dzielenie się dobrem z innymi – wzmocnienie to jest możliwe dzięki naszej zdolności do empatii, a dodatkowo wspólne przeżywanie pozytywnych doznań ową zdolność w nas wzmacnia. Podobną rolę spełnia także troska o innych – spełniane przez nas dobre uczynki pobudzają w naszym mózgu ośrodki nagrody i wpływają na wzrost naszej samooceny. Z kolei dostrzeganie dobra w życiu innych pozwala czerpać zadowolenie z sukcesów innych, co Hanson nazywa „altruistyczną radością”. Wreszcie dobre fakty możemy sobie wyobrażać – wyobrażone doświadczenia budują podobne struktury w mózgu do tych aktywowanych w przypadku prawdziwych doznań. Finalnie dobre fakty możemy sami generować – jak najczęściej robić to co sprawie nam przyjemność oraz w miarę możliwości eliminować sytuacje, które nas drażnią i denerwują. Jeśli dobrze wytrenujemy się w postrzeganiu życia jako okazji, łatwiej nam przyjdzie odnajdywanie dobra w tym, co złe – przebyta choroba może stać się okazją do wzbudzania w sobie współczucia wobec innych chorych albo do większego docenienia własnego życia i tego, co posiadamy. Ważne jest stałe doskonalenie samodzielnego aktywowania pozytywnych doświadczeń, ponieważ wraz z nabywaniem wprawy będą się one w coraz większym stopni aktywowały automatycznie z korzyścią dla naszego osobistego dobrostanu.

 

Zdjęcie ze strony: https://www.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/20538-jak-zadbac-o-dobrostan-psychiczny?dt=1616589563716