09 grudnia 2020

 


Jak w przypadku innych zjawisk wzbudzających silne emocje tak i w przypadku stresu możemy spotkać się ze skrajnymi opiniami. Sam pisałem, że stres jest naturalną reakcją obronną naszego organizmu, co nie zmienia sytuacji, że może on być przyczyną lub zaostrzać objawy wielu chorób – nie tylko związanych z psychiką jak depresja czy zespół stresu pourazowego, ale także chorób „fizycznych” – od zaburzeń układu sercowo-naczyniowego, poprzez nowotwory aż do choroby Alzheimera. Możemy spotkać opinie, że stres należy całkowicie wyeliminować z naszego życie, inni mówię, że nie można bez niego żyć. Jedni propagują „bezstresowe wychowanie”, a według opinii innych jest ono przyczyną wszelkiego zepsucia wśród młodych ludzi… Aby spróbować nieco uporządkować ten chaos przyjrzyjmy się propozycji Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, które postanowiło rozprawić się z sześcioma mitami na temat stresu.

Mit 1: Wszyscy przeżywamy stres w ten sam sposób. Prawda jest natomiast taka, że każdy z nas doświadcza stresu na swój własny sposób: co innego może go wywołać i inne objawy może spowodować i doprowadzić do innych reakcji. Zależy to od naszych doświadczeń, posiadanych zasobów odpornościowych czy warunków, w jakich żyjemy.  

Mit 2: Stres jest zawsze zły. W rzeczywistości całkowity brak stresu może prowadzić do nudy i braku motywacji. Oczywiści zbyt duży stres dezorganizuje skuteczność naszych działań, jednak dla naszego komfortu psychicznego i zdrowia potrzebujemy raczej umiejętności skutecznego radzenia sobie ze stresem niż całkowitego wyeliminowania go z naszego życia.

Mit 3: Stres jest wszędzie, nie możemy nic na to poradzić. Jest wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu – od katastrof naturalnych po wypadki samochodowe, nie powstrzymuje to jednak nas (poza osobami z patologicznym poziomem lęku) przed codziennym wychodzeniem z domu. Całą sztuką jest takie zaplanowanie życia, ustalenie priorytetów, rozwiązywanie problemów, kiedy jeszcze są małe, aby stres nas nie przytłoczył.  

Mit 4: Istnieją jedyne sprawdzone techniki radzenia sobie ze stresem. Faktem jest, że nie ma uniwersalnie skutecznych technik redukcji stresu. Tak jak w różny sposób przeżywamy stres, tak też co innego może nam pomagać go zwalczać. Oczywiści w poszukiwaniu najlepszych dla nas sposobów warto korzystać z porad i podręczników, ale nie należy ich traktować jako wyroczni. Jeśli już istnieje w owych technikach coś uniwersalnego, to jest nią potrzeba systematycznego ich stosowania.

Mit 5: Nie ma objawów, nie ma stresu. To że nie odczuwamy objawów stresu może świadczyć nie o jego braku, ale o tym, że – świadomie bądź nie – kamuflujemy je, albo mamy problem z ich rozpoznaniem. Sygnałami ostrzegawczymi mogą być uczucie niepokoju, spłycenie oddechu, ciągłe uczucie zmęczenia, uczucie przytłoczenia czy trudności z koncentracją.

Mit 6: Musimy zwracać uwagę tylko na „poważne” symptomy stresu. Przekonanie, że ​​„drobne” objawy, takie jak bóle głowy czy zgaga, można bezpiecznie zignorować, może doprowadzić do utraty kontroli nas stresem. W rzeczywistości są to sygnały ostrzegawcze, które mają nas uchronić przed doprowadzeniem się do sytuacji, kiedy pojawią się objawy „główne” takie jak na przykład… zawał serca.

Całkowite wyeliminowanie stresu z naszego życie nie jest nie tylko możliwe, ale nie jest także do końca wskazane. Jednak zmniejszenie stresu może nam nie tylko pomóc poczuć się lepiej, ale także żyć dłużej i bez chorób.

03 grudnia 2020

 


Kilka tygodni temu pisałem o ogarniającej nas „infodemii”. Internet w swoich założeniach miał nam zapewnić łatwy i nieograniczony dostęp do informacji, podczas gdy w rzeczywistości pogrążył nas w chaosie i szumie informacyjnym. Broniąc się przed tym sami zamykamy się w „bańkach informacyjnych” przyjmując jedynie te informacje, które potwierdzają przyjęte już przez nas przekonania, a odrzucając doniesienia, które z naszymi poglądami są sprzeczne. Wyjściem z tego błędnego koła może być wykształcenie u siebie umiejętności krytycznego myślenia.

„Dubito ergo sum”(Wątpię więc jestem) mawiał św. Augustyn z Hippony. Można to rozumieć jako zachętę do dociekania prawdy, do nieprzyjmowania wszystkiego „na wiarę”. Jeden z najbardziej znanych obecnie psychologów - Philip Zimbardo zaproponował listę „sześciu umiejętności” dotyczących krytycznego myślenia. Owe umiejętności polegają na zdolności do udzielenia odpowiedzi na następujące pytania:

Jakie jest źródło informacji? Nieufność powinny wzbudzać wszelkie anonimowe informacje, a także informacje określone jako pochodzące „z dobrze poinformowanych kręgów”, czy od „osób zbliżonych do…” Z kolei jeśli autor informacji nie ukrywa swojej tożsamości, wskazane jest zastanowić się, czy jest on fachowcem w danej dziedzinie. Bycie celebrytą czy nawet politykiem nie oznacza automatycznie, że jest się ekspertem. Przy okazji warto także się zastanowić, czy osoba przekazująca informację może coś na tym zyskać – np. rozgłos, popularność, albo punkty w wynikach sondażowych…

Czy twierdzenie ma charakter umiarkowany, czy kategoryczny? Warto sceptycznie podchodzić do wszelkich rewelacji określanych jako „przełomowe”, „rewolucyjne” czy negujących całą dotychczasową wiedzę. Ostrożność powinny wzbudzać także szybkie i łatwe „przepisy” na rozwiązanie skomplikowanych problemów oraz rozwiązania kłócące się z tzw. zdrowym rozsądkiem.

Jakie są dowody? Aby móc uznać jakieś zjawisko za fakt, konieczne jest przeprowadzenie badań naukowych. Dowodem nie mogą być czyjeś jednostkowe doświadczenia, a więc badań nie mogą zastąpić anegdoty ani świadectwa najbardziej zaufanych osób. To co wydaje się prawdziwe pojedynczym osobom, nie musi być prawdziwe dla każdego.

Czy wnioski mogą być zniekształcone przez tendencyjność w myśleniu? Tendencyjność taka może mieć charakter emocjonalny – kiedy na przykład bardzo nam zależy na jak najszybszym rozwiązaniu problemu możemy mieć pokusę, aby przyjąć za pewnik pierwsze przychodzące na myśl rozwiązanie. O prawdziwości jakiegoś twierdzenia możemy być przekonani w wyniku „efektu potwierdzenia”, polegającego na skłonności do zapamiętywania zdarzeń potwierdzających nasze przekonania przy jednoczesnym ignorowaniu dowodów, które tym przekonaniom zaprzeczają. W końcu nawet przy prowadzeniu badań naukowych u osób je prowadzących może pojawić się skłonność do interpretowania wyników na korzyść sponsora albo na przedstawianiu ich w taki sposób, aby zapewnić sobie możliwość pozyskania kolejnych grantów.

Czy rozumowanie jest wolne od typowych błędów logicznych? Do takich błędów należy np. tzw. dowód społeczny, kiedy za dowód przyjmujemy występowanie dużej liczby przypadkowych zdarzeń. Do częstych błędów logicznych należą także „fałszywe atrybucje” – czyli np. wnioskowanie o czyimś charakterze na podstawie wyglądu zewnętrznego. Błędami tego typu jest także nadmierne uogólnianie, odwoływanie się do emocji czy przypisywanie własnych poglądów i motywacji innym ludziom. Jednak największe błędy w naszym rozumowaniu wynikają zazwyczaj z… nieznajomości tematu.

Czy zagadnienie wymaga ujęcia z wielu perspektyw jednocześnie? Nieufność powinny wzbudzać rozwiązania, których podstawą są uproszczone założenia. Przykładem takich uproszczeń może być pogląd mówiący, że „Aby zlikwidować bezrobocie, wystarczy odebrać zasiłki”, albo „W celu ograniczenia liczby wypadków należy podnieść wysokość mandatów za wykroczenia drogowe”. W rzeczywistości rozwiązanie większości problemów społecznych wymaga współpracy specjalistów z wielu różnych dziedzin.

Grafika ze strony: https://mysleniekrytyczne.edu.pl/co-to-jest-myslenie-krytyczne/

23 listopada 2020

 


Kilka miesięcy temu pisałem o tym, jak ważna jest umiejętność odróżniania uzasadnionego i nieuzasadnionego poczucia winy. Co zrobić, kiedy jednak nasze poczucie winy jest uzasadnione? Oczywiście – naprawić wyrządzoną szkodę i wyciągnąć wnioski na przyszłość, jak nie popełnić błędu kolejny raz. Nieodzownym elementem wydają się także przeprosiny, które stanowią jednocześnie rodzaj emocjonalnego zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych. 

Kiedy i jak należy przepraszać? Przeprosić należy oczywiście wówczas, kiedy wiemy, że zrobiliśmy coś źle. Warto jednak także przeprosić, kiedy widzimy, że nasze zachowanie – nawet w sposób niezamierzony – wyrządziło przykrość drugiej osobie. Będzie to okazja do przedstawienia naszego punktu widzenia oraz do lepszego poznania tej drugiej osoby, jej potrzeb i wartości. Z kolei, żeby odpowiedzieć na pytanie: Jak należy przepraszać? Warto wiedzieć jak przepraszać nie należy. 

Po pierwsze – kiedy do „przeprosin” dołączamy od razu wymówki i oskarżenia. (Przepraszam, że zapomniałem, ale powinnaś mi o tym przypomnieć). 

Po drugie – kiedy dołączamy – często bardzo naiwne – usprawiedliwienia. (Przepraszam, że nie zrobiłem zakupów, ale w sklepie było tylu ludzi bez maseczek, a przecież wiem, jak bardzo boisz się zarazić). 

Po trzecie – kiedy „przeprosiny” są tak naprawdę kontratakiem (Przepraszam, że wczoraj zamiast wrócić do domu, tak jak obiecałem, poszedłem z kumplami na piwo, ale musiałem się wyluzować po tym twoim ciągłym zrzędzeniu). 

Po czwarte – kiedy do przeprosin dołączamy z pozoru niewinne słówko „jeśli”. (przepraszam jeśli moje zachowanie cię zraniło. Chciałem tylko rozluźnić atmosferę). 

Jak zatem należy przepraszać? Janis Abrahams Spring – autorka książek o przebaczaniu twierdzi, że właściwe przeprosiny muszą zawierać następujące elementy: 

1. Weź pełną odpowiedzialność za krzywdę, którą wyrządziłeś. 

2. Określ, co zrobiłeś, aby zranić uczucia drugiej osoby. 

3. Mów o drugiej osobie, a nie o sobie. 

4. Bądź konkretny i szczery. 

Przepraszanie – zwłaszcza takie właściwe przepraszanie – nie jest łatwe. Często nie bierzemy pod uwagę uczuć innych osób, ale skupiamy się na swoim przekonaniu, że „w końcu nie zrobiłem nic naprawdę złego”. Z drugiej strony trudniej nam przeprosić z powodu odczuwanego wstydu. Przeprosiny stanowią przyznanie się do winy, a my często staramy się poczucie winy w sobie zagłuszyć. Często także usprawiedliwiamy swoje niewłaściwe zachowanie przykrościami, jakie spotkały nas ze strony drugiej osoby – zamiast szczerze wyrazić swoje emocje, mniej lub bardziej świadomie staramy się odegrać. Skoro przepraszanie jest takie trudne, co zyskujemy przepraszając? Przepraszając zyskujemy oczywiście szansę na przebaczenie. Naturalną konsekwencją przeprosin jest naprawa relacji ze skrzywdzoną przez nas osobą. Ale przepraszać – tak samo jak i wybaczać – warto także dla siebie samego. Przepraszając stajemy się lepszą osobą, zyskujemy możliwość poprawiania naszego zachowania. Ograniczamy także pokusę uważania się za kogoś nieomylnego, co może paradoksalnie spowodować obniżenie poczucia winy, bo przecież „Błądzić jest rzeczą ludzką”...

17 listopada 2020

 


Jakiś czas temu pisałem o wychowywaniu dzieci do samodzielności poprzez między innymi dawanie mi okazji do dokonywania wyborów. Inną rzeczą, która wspomoże rozwój samodzielności dziecka, a oprócz tego rozwinie jego poczucie niezależności i odpowiedzialności, a także podniesie samoocenę jest... przydzielenie mu obowiązków domowych.

Zawsze dziwi mnie i niepokoi, jak wielu rodziców mówi coś w stylu: Jedynym obowiązkiem mojego dziecka jest porządnie uczyć się. Co ciekawe bardzo często takiemu stwierdzeniu towarzyszy także refleksja: Nie musi nic robić, tylko uczyć się, a i tak wyniki ma nie najlepsze... Nie chcemy, żeby dzieci pomagały w domu, bo:

-         Mają wiele obowiązków szkolnych i zajęć dodatkowych, więc nie chcemy ich dodatkowo obciążać.

-         Jest nam łatwiej wykonać prace samodzielnie, niż czekać na to, aż dziecko skończy, a jeszcze często trzeba po nim poprawić.

-         Pamiętamy swoje „trudne” dzieciństwo i chcemy, aby nasze dzieci „miały lepiej”.

-         Dzieci się buntują przed obowiązkami i nie chcemy wchodzić z nimi w konflikty.

I jeszcze wieli innych wymówek...

Przepraszam, że przytoczę tu argument „z grubej rury”, ale przydzielanie obowiązków dzieciom jest... naszym obowiązkiem. Art. 91. Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mówi: 

§ 1. Dziecko, które ma dochody z własnej pracy, powinno przyczyniać się do pokrywania kosztów utrzymania rodziny, jeżeli mieszka u rodziców.
§ 2. Dziecko, które pozostaje na utrzymaniu rodziców i mieszka u nich, jest obowiązane pomagać im we wspólnym gospodarstwie.

Z kolei art. 96 tego samego Kodeksu w paragrafie pierwszym stwierdza: Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotować je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień.

Oczywiście przytaczam tu te przepisy trochę z przymrużeniem oka, ale chcę też pokazać, że obowiązki domowe to nie tylko kwestia dokonanego przez nas wyboru modelu wychowania.

Jeśli już podejmiemy decyzję – obojętnie czy kierując się dobrem dziecka, czy chcąc uniknąć problemów prawnych ;) – o włączeniu obowiązków domowych do naszego systemu wychowawczego, musimy oczywiści pamiętać, aby obowiązki te były dostosowane do wieku i możliwości dziecka. Krótka "ściągawka” może nam to ułatwić:

2 – 3 lata

 -         Odkładanie zabawek do pudełka

-         Odkładanie książek na półkę

-         Wkładanie brudnych ubrań do kosza na pranie

-         Wyrzucanie śmieci do kosza

-         Noszenie lekkich przedmiotów

-         Składanie ściereczek

-         Nakrywanie do stołu

-         Przynoszenie pieluszek

-         Ścieranie kurzu z progów

 6 – 7 lat

 -         Zbieranie śmieci

-         Składanie ręczników

-         Zamiatanie podłóg

-         Opróżnianie zmywarki

-         Łączenie w pary skarpetek

-         Odchwaszczanie ogródka

-         Obieranie ziemniaków

-         Grabienie liści

-         Zrobienie sałatki

-         Przynoszenie nowej rolki papieru toaletowego

 4 – 5 lat

 -         Karmienie zwierząt domowych

-         Wytarcie rozlanych napojów

-         Odkładanie zabawek na miejsce

-         Ścielenie łóżka

-         Podlewanie roślin domowych

-         Układanie sztućców

-         Przygotowanie przekąsek

-         Używanie odkurzacza

-         Posprzątanie ze stołu

-         Wysuszenie i odłożenie naczyń

-         Dezynfekowanie klamek

 8 – 9 lat

 -         Włożenie naczyń do zmywarki

-         Wymiana żarówek

-         Wstawianie prania

-         Rozwieszanie i składanie prania

-         Odkurzanie mebli

-         Rozpakowywanie zakupów

-         Robienie jajecznicy

-         Pieczenie ciastek

-         Wyprowadzanie psa

-         Zamiatanie tarasu/balkonu

-         Umycie stołu

 10 – 11 lat

 -         Sprzątanie łazienki

-         Odkurzanie dywanów

-         Czyszczenie blatów kuchennych

-         Przygotowanie prostego posiłku

-         Dokładne sprzątanie kuchni

-         Koszenie trawnika

-         Przynoszenie poczty

-         Przyszywanie guzików

-         Wynoszenie śmieci

 12+ lat

 -         Mycie podłóg

-         Wymiana żarówek w lampach sufitowych

-         Mycie/odkurzanie samochodu

-         Malowanie ścian

-         Robienie zakupów z listą

-         Przygotowanie obiadu

-         Upieczenie ciasta/chleba

-         Proste naprawy domowe

-         Mycie okien

-         Prasowanie

-         Doglądanie młodszego rodzeństwa

-         Przycinanie żywopłotu

 W ten sposób dzieci nie tylko nauczą się, jak wykonywać różnorodne a przy tym niezbędne prace domowe, ale nauczą się także je doceniać i szanować osoby, które na co dzień troszczą się o prawidłowe funkcjonowanie domu. Wykonywanie zajęć, które wykonują także dorośli podnosi poczucie własnej wartości i pewność siebie dziecka.

Warto pamiętać o zapewnieniu odpowiedniej atmosfery podczas pracy. Niech kojarzy się ona możliwie z zabawą i okazją do wspólnie spędzanego czasu. Konieczne jest także dawanie własnego przykładu ;) . Aby nie zniechęcić dziecka pamiętajmy także:

  • Nie wydawaj poleceń. Daj przykład, przekonaj, że jest to praca dla wspólnego dobra, a nie przykry obowiązek.
  • Pomóż dziecku, gdy jest to konieczne.
  • Nie krytykuj  - doceniaj wysiłek dziecka.
  • Zachowaj cierpliwość i dobry nastrój -  po skończonej pracy zaproponuj jakąś wspólną przyjemność.

I pamiętajmy – przydzielanie dzieciom obowiązków domowych to nie tylko pomoc dla nas samych, ale – może przede wszystkim – działanie dla ich dobra, które zaprocentuje w ich dorosłym życiu.

Zdjęcie ze strony: https://mamawformie.pl/2019/04/dzieci-kontra-obowiazki-domowe-przewodnik-wedlug-wieku/ 

06 listopada 2020

 


Coraz częściej możemy się spotkać z opiniami, że obok drugiej fali pandemii koronawirusa mamy do czynienia z towarzysząca jej drugą falą infodemii. Co to jest infodemia? Światowa Organizacja Zdrowia określa ją jako “szybkie rozprzestrzenianie informacji różnych rodzajów, z uwzględnieniem plotek, pogłosek i niewiarygodnych informacji. Są one upowszechniane natychmiast i na skalę międzynarodową dzięki popularności telefonów komórkowych, mediów społecznościowych, internetu i innych technologii służących do porozumiewania się”. 

Przekazujemy sobie takie informacje tak samo jak popularne „łańcuszki”, bo wydaje się nam, że temat jest ważny, możemy kogoś ostrzec, albo zwrócić uwagę na problem przemilczany przez „oficjalne czynniki”. Wiele z tych informacji powiela istniejące już teorie spiskowe, lub tzw. miejskie legendy. Część z nich jest także celowo tworzona dla doraźnych celów politycznych lub – jeśli można użyć tu tego określenia – marketingowych. 

Mnie osobiście rzuciły się w oczy dwie takie informacje. Pierwsza – wiosną tego roku dotyczyła dramatycznej sytuacji dzieci biorących udział w nauczaniu zdalnym poddawanych w zwiększonym stopniu przemocy domowej. Druga – sprzed kilku tygodni dotyczyła starszych osób masowo umierających w szpitalach polowych. Pierwsza była kolportowana dzień lub dwa po ogłoszeniu zamknięcia szkół, zanim nauczanie zdalne w ogóle ruszyło i zanim można było zebrać jakiekolwiek informacje na temat jego przebiegu, druga pojawiła się natychmiast po ogłoszeniu planu uruchamiania szpitali tymczasowych, na tygodnie zanim trafili do nich pierwsi pacjenci. Pierwsza z tych informacji pojawiła się na stronie jednej z organizacji pozarządowych zajmujących się przemocą domową, druga pochodziła z praktycznie anonimowego źródła określonego w stylu „osoby związane ze służbą zdrowia”. 

Oczywiście zjawisko infodemii nie jest związane z trwającą obecnie sytuacją, a termin ten pojawił się zanim odkryto wirus SARS-COV-2, jednak emocje przeżywane podczas pandemii zwiększają naszą podatność na „zainfekowanie wirusem infodemii”, a skutki takiej „infekcji” mogą spotęgować efekt wywołany przez „rzeczywistego” wirusa. 

Jaka jest szczepionka na wirusa infodemii? Myślę, że w pierwszej kolejności powinniśmy: 

- Sprawdzić źródło informacji. Jeśli informacja jest anonimowa, albo określona jako pochodząca od „dobrze poinformowanych osób”, powinno to wzbudzić naszą wątpliwość, co do jej wiarygodności. 

- Czytać całą wiadomość, a nie jedynie jej tytuł lub tzw. leada. Tytuły wiadomości to często tzw. clickbajty – są formułowane tak, aby wzbudzić zaciekawienie i sprowokować do kliknięcia w wiadomość, co podnosi zasięgi internetowe twórców wiadomości, a co za tym idzie – przyciąga np. reklamodawców. Sama treść często okazuje się zupełnie obojętna, albo wręcz sprzeczna z tym, co może sugerować tytuł. 

- Sprawdzać, czy prezentowane w wiadomości opinie mają skrajny charakter. Nieufność powinny wzbudzać określenia typu „Wszyscy twierdzą, że...”, „Nikt nie widział, aby...”, „Jedynym sposobem jest...” itp. 

- Nie ufać jednostkowym przypadkom. To że jakaś osoba – nawet najbliższa, czy obdarzona naszym zaufaniem – miała jakieś doświadczenie, nie oznacza, że zjawisko to ma charakter powszechny. 

- Sprawdzić fakty. Jeśli nawet informacja wygląda na bardzo prawdopodobną, ale opisuje sytuacje, które nie miały szansy się wydarzyć, jest po prostu nieprawdziwa. 

- Reagować, kiedy opadną emocje. Zanim zbulwersowani klikniemy „udostępnij” lub „prześlij dalej”, zastanówmy się, jakie są możliwe intencje twórcy wiadomości i jakie skutki może wywołać jej rozpowszechnianie. 

Z kolei NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa) zainicjowała kampanię informacyjną #OznaczDezinfo, która ma zachęcać użytkowników do proaktywnych postaw w internecie: oznaczania oraz zgłaszania dezinformacji. Samo hasło kampanii stanowi jednocześnie akronim, którego rozwinięcie przybiera formę poradnika dla internautów. 

O – Odpowiedzialnie udostępniaj 

Z – Zrozum cel 

N – Nie wierz krzykliwym nagłówkom 

A – Analizuj treść 

C – Czekaj, aż opadną emocje 

Z – Zgłaszaj dezinformację 

Zatem zanim zostanie wynaleziona szczepionka na COVID-19, szczepmy się na wirusa infodemii.

04 listopada 2020

 


Kilkakrotnie w swoich wpisach poruszałem już temat oddziaływania postaw rodzicielskich na dzieci. Starałem się wyjaśnić, na czym polega mechanizm modelowania, w jaki sposób rodzice mogą „zarażać” swoje pociechy własnym lękiem lub stresem, ale także o dobroczynnym wpływie postaw zaufania, otwartości i dobrego kontaktu rodziców z własnymi emocjami na to jak w życiu rodzą sobie ich dzieci. 

Rodzina jest systemem wzajemnie oddziałującym na siebie, dlatego też nie powinno być zaskoczeniem stwierdzenie faktu, że to co dzieje się z dziećmi, wpływa także na rodziców i opiekunów. Szczególnym przypadkiem będzie niewątpliwie przeżywanie przez dziecko traumy. Przyczyną traumy mogą być szczególnie drastyczne doświadczenia takie jak skrajne ubóstwo, nadużycia i zaniedbania, bycie ofiarą oraz świadkiem przemocy, nagła śmierć bliskiej osoby, udział w wypadku lub katastrofie, ciężka choroba własna lub bliskich osób... Przyczyną traumy może być także poczucie straty kogoś lub czegoś w sytuacji, kiedy inni lekceważą uczucia dziecka lub wręcz negują przeżywany smutek (żałoba nieuprawniona). W sytuacji, kiedy obserwujemy u dzieci niepokojące objawy będące skutkiem przeżytych doświadczeń, zazwyczaj szukamy dla nich pomocy specjalistów. Ważne jest jednak uświadomienie sobie, że nie możemy pomóc dzieciom wyleczyć się z traumy, jeśli nie dołożymy równych wysiłków na rzecz zdrowia psychicznego ich rodziców i opiekunów. 

Dzieci muszą czuć się bezpiecznie i pewnie, aby się rozwijać. Rolą rodzica w życiu dziecka jest bycie ostoją pewności i siły, gdy ono samo staje przed wyzwaniami i zagrożeniami. Często jednak bywa tak, że to jak głęboko dziecko przeżywa swoją traumę zależy od tego, jak odporny na traumatyczne przeżycia jest rodzic. Trauma rodzica zwykle pojawia się jako pierwsza i może mieć głęboki i trwały negatywny wpływ na samopoczucie dziecka. Możemy to nazwać traumą międzypokoleniową. Trauma międzypokoleniowa to forma traumy, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie poprzez zachowania, przekonania, a także być może w sposób genetyczny. Dobra wiadomość jest taka, że chociaż traumę można przekazać, można także przekazać swoim dzieciom odporność emocjonalną. 

Specjalizująca się w leczeniu traumy psychoterapeutka Beth Tyson zwraca uwagę na najważniejsze problemy związane z podejmowanymi działaniami mającymi na celu przerwanie łańcucha traumy międzypokoleniowej. 

− Terapia dziecka po traumatycznych przeżyciach musi odbywać się wspólnie z jego dorosłymi opiekunami. Izolowana terapia dziecka nie odniesie sukcesu, jeśli opiekun nie będzie częścią procesu terapeutycznego. Dotyczy to zarówno biologicznych rodziców, rodziców zastępczych i krewnych opiekujących się dziećmi. 

− Oddziaływaniami terapeutycznymi powinny być obejmowane dzieci i jego opiekunowie niezależnie od wieku dziecka. Nie ma znaczenia czy dziecko ma 2, 8 czy 12 lat, W skutek traumy dziecko jest narażone na poważne problemy ze zdrowiem psychicznym niezależnie od wieku i w każdym wieku „zasługuje” na objęcie go terapią. 

− Należy się skupić na przeżytych przez dziecko urazach, a nie na prezentowanych przez nie zaburzeniach. Nadpobudliwość, bunt, nieumiejętność regulowania emocji może być objawem przeżytej traumy, a nie przyczyną problemów. 

− Należy zbadać historię rodzica pod kątem jego ewentualnych nieprzepracowanych traum. Przeszłość rodzica wpływa na jego zdolność do bycia wsparciem dla swojego dziecka. Niestabilny emocjonalne rodzic nie będzie w stanie nauczyć swojego dziecka panowania nad emocjami. 

− Przeżyte traumy nie tyle niszczą osobę, ile niszczą jej zaufanie do świata. W pierwszej kolejności należy przywrócić zaufanie. 

− Praca z rodzicem dziecka przeżywającego traumę powinna polegać głównie na nauce rodzica troski o własne zdrowie psychiczne oraz na zdobywaniu przez niego umiejętności wychowawczych. Tak wyedukowany rodzic będzie w stanie pomóc swojemu dziecku uwolnić się od skutków traumy. 

Na skuteczną terapię nigdy nie jest za późno, jednak im wcześniej ją podejmiemy, tym większa szansa powodzenia.

 

„Śmiał się ciągle. Po chwili spoważniał. - Tej nocy... wiesz... nie przychodź... Będzie ci przykro. Będę robić wrażenie umarłego, a to nie będzie prawda. Rozumiesz. To bardzo daleko. Nie mogę zabrać ze sobą tego ciała. Jest za ciężkie. To będzie jak stara porzucona łupina. W starych łupinach nie ma nic strasznego. Wszystkie gwiazdy dadzą mi pić.” 

Antoine de Saint-Exupéry, „Mały Książę” 

Odnoszę wrażenie, że jedynym prawdziwym tematem tabu w dzisiejszych czasach jest śmierć. Bez zahamowań używamy wulgaryzmów, rozmawiamy o seksie, kpimy z autorytetów i świętości. Jednak o śmierci rozmawiać nie potrafimy. Owszem - lubimy grać w „strzelanki" ale pod warunkiem, że mamy kilka „żyć". Lubimy oglądać filmy, gdzie trup się ściele gęsto, ale o ile zabijani przeciwnicy są postaciami zdehumanizowanymi oraz indywiduami pozbawionymi ludzkich cech i odruchów. 

Kiedyś ludzie rodzili się w domach i w domach umierali w otoczeniu rodziny i najbliższych osób. Dzisiaj oba te tak niezwykle istotne momenty naszego życia powierzyliśmy wyspecjalizowanym placówkom medycznym. O śmierci chcemy albo zapomnieć, albo próbujemy ją oswajać właśnie przez brutalne gry i filmy albo przez udział w coraz popularniejszych błazenadach w stylu haloween. Święto Wszystkich Świętych i następujący po nim Dzień Zaduszny były w naszej kulturze zawsze dniami zadumy i refleksji. Towarzyszące im odwiedzanie cmentarzy może być dobrą okazją do porozmawiania z naszymi dziećmi o tym niełatwym - a przecież dotyczącym każdego z nas - problemie. 

W swojej pracy niejednokrotnie już spotykałem się z problemem śmierci najbliższych osób uczniów. Rozmowy na ten temat z pewnością należały do najtrudniejszych zadań, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Psycholog Justyna Dąbrowska uważa, że rozmawiając o śmierci należy unikać eufemizmów. Mówienie "babcia odeszła", "dziadek zasnął", "tata już do nas nie wróci" jest uciekaniem od problemu, udawaniem, że śmierci nie ma. Mówić należy prawdę w sposób najprostszy i najbardziej naturalny jak potrafimy, ale i w sposób dostosowany do wieku dziecka i do jego wrażliwości. Żeby jednak okazać wsparcie dziecku sami musimy być w dobrej formie. Jeśli sami jesteśmy dotknięci śmiercią bliskiej osoby, o wsparcie naszego dziecka możemy poprosić kogoś z rodziny albo przyjaciół, do których mamy zaufanie. Nie należy nikogo powstrzymywać przed wypłakaniem się. Płacz przynosi ulgę. Ważne jednak żeby nie być w swojej rozpaczy samotnym. 

Żałoba jest naturalnym stanem po stracie kogoś bliskiego. Pozwala odsunąć się na chwilę od codziennej gonitwy, skupić się na tym , co jest naprawdę ważne. Dopiero przedłużająca się żałoba może być oznaką rodzącej się depresji. Na to czy naturalny stan ducha przerodzi się w chorobę duży wpływ ma fakt, czy możemy liczyć na wsparcie innych osób, na zrozumienie, odruchy solidarności oraz na wymierną pomoc - organizacyjną, materialną - w tych trudnych dla nas chwilach. W spotkaniu ze śmiercią należy chronić naszych bliskich - zwłaszcza dzieci - przed poczuciem winy. Po śmierci bliskich często sobie wyrzucamy, że nie dopatrzyliśmy wszystkiego, że nie zdążyliśmy wszystkiego powiedzieć. O myślach takich należy rozmawiać i je wyjaśniać pamiętając, że nie mamy wpływu na przeszłość i że żadne z tych pozornych zaniedbań nie zostało popełnione celowo. 

Warto pielęgnować pamięć szczęśliwych chwil wspólnie przeżytych z naszymi Zmarłymi. Przywoływać te wspomnienia, które łączą się z radosnymi momentami naszego życia a nawet zabawnymi czy wręcz śmiesznymi sytuacjami, w których brali udział. Dzieciom często doradza się pisanie listów zawierających wspomnienia, podziękowania za wspólne chwile czy obietnice dotyczące przyszłości. Można zachęcać dzieci do takich zachować, o których wiadomo, że sprawiłyby przyjemność Zmarłemu. W rozmowach o śmierci pomóc nam i naszym dzieciom może lektura takich książek jak cytowany już "Mały Książe", "Oskar i Pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta, "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren, znane baśnie jak "Kopciuszek", "Śnieżka" czy "Dziewczynka z zapałkami". Warto je także przeczytać samemu, a może nawet wspólnie z dziećmi. Będzie to okazja do rozmowy, okazania sobie wzajemnego wsparcia i bliskości.

29 września 2020


Istnieje potoczna opinia, że najważniejszą osobą dla dziecka jest matka. Oczywiście trudno przecenić rolę matki w wychowaniu i opiece nad dzieckiem. Nie można także zaprzeczyć szczególnemu charakterowi związku między dzieckiem a matką, która przez dziewięć miesięcy ciąży była związana z dzieckiem w sposób tak ścisły, jak to tylko można sobie wyobrazić. Jednak pogląd, że sprawna i zaradna matka może w zupełności zastąpić oboje rodziców, jest już z gruntu fałszywy.

Warunkiem koniecznym do prawidłowego rozwoju emocjonalno-społecznego dziecka są kontakty z osobami dorosłymi. W czasie karmienia, zabiegów pielęgnacyjnych i zabawy niemowlę ma zapewniony kontakt dotykowy z dorosłymi, co zapewnia mu poczucie bezpieczeństwa i prawidłowy rozwój emocjonalny. Od dorosłych dziecko uczy się mówić, a kontakty z dorosłymi zapewniają prawidłowy rozwój intelektualny. Zachęty ze strony dorosłych mobilizują do nabywania nowych sprawności i umiejętności takich jak samodzielne jedzenie, chodzenie, samoobsługa, zabawa. Na początku życia są to rzecz jasna rodzice. W okresie niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa rzeczywiście osobą pierwszoplanową jest matka i stan utrzymuje się mniej więcej do trzeciego roku życia. Rozłąka z matką w tym okresie może doprowadzić nie tylko do zmian w rozwoju emocjonalnym i psychicznym, ale również w fizycznym. Później następuje stopniowe zrównywanie się stosunku dziecka do obojga rodziców, a wyrównanie następuje około 6. roku życia. Nie znaczy to jednak, że nawet w tym pierwszym okresie ojciec jest niepotrzebny, co więcej kontakt ojca z małym dzieckiem działa „w obie strony” – u ojca zajmującego się niemowlęciem w trakcie kąpieli, przewijania czy karmienia wytwarza się bardzo silna więź emocjonalna z potomkiem, co pozytywnie odbija się na ich późniejszych relacjach.
Pewne jest, że do prawidłowego rozwoju dziecko potrzebuje obojga rodziców. Zwykło się mówić, że matka kocha dziecko miłością bezwarunkową - za to, że jest. Za to ojciec kocha miłością warunkową - za to, jakie jest. W ten sposób matka zapewnia dziecku potrzebę bezpieczeństwa i akceptacji, ojciec zaś, przez stawianie wymagań, stymuluje jego rozwój społeczny, mobilizuje do radzenia sobie z problemami. Ten pogląd sformułowany na początku XX wieku przez bardzo znanego psychologa Ericha Fromma dziś może nie do końca odpowiadać rzeczywistości. Przemiany społeczna mają także efekt w postaci zmiany charakteru tradycyjnych ról w rodzinie. Możemy obecnie spotkać energiczne, wymagające od siebie i innych utrzymujące rodzinę matki oraz czułych i troskliwych zajmujących się wychowaniem dzieci ojców, jednak i w tej sytuacji, dzieci instynktownie wyczuwają oczywiste różnice między kobietą a mężczyzną.
Dzieci zapytane, które z listy dziewięciu potrzeb zaspakajane są przez matkę lub przez ojca odpowiadały, że rolą matki jest zaspakajanie przede wszystkim potrzeb fizjologicznych, potrzeby miłości, potrzeby bycia otoczonym troską i bycia nagradzanym. Z kolei ojciec zaspakaja głównie potrzebę szacunku, potrzebę bycia nagradzanym oraz potrzebę podejmowania decyzji. Jak widać wspólną rolą matki i ojca jest dostarczanie nagród, czyli upewnianie dziecka, że jego postępowanie jest właściwe. W innych sprawach matka i ojciec uzupełniają się wzajemnie.
Ważne jest nie tylko wspólne wychowywanie dzieci, ale również zgodność postaw rodzicielskich - im bardziej zgodne są poglądy obojga rodziców na wychowanie, tym wyższy jest poziom samoakceptacji dzieci. Należy także zwrócić uwagę, że nieprawdziwy jest pogląd, że dziewczynki powinny być wychowywane przez matki, a chłopcy – przez ojców. Ojciec jest dla córki najważniejszym wzorcem męskości. Od relacji między ojcem a córką zależy jej późniejszy wybór partnera życiowego.
Nie wszystkie dzieci mają jednak to szczęście, aby wychowywać się w rodzinach pełnych. Rozłąkę z rodzicami łatwiej znoszą dzieci, którym przekazuje się pozytywny obraz nieobecnego rodzica. Badania prowadzone wśród dzieci marynarzy dalekomorskich, których praca wiązała się z wielomiesięcznymi nieobecnościami w domu, pokazały, że najłatwiej rozłąkę znosiły te dzieci, którym przekazywano osobę nieobecnego ojca jako wzór do naśladowania oraz kogoś, na kogo się czeka i dla kogo warto się starać oraz spełniać jego oczekiwania. Podobnie wśród dzieci osieroconych - te łatwiej znoszą śmierć rodzica, u których kultywuje się pozytywną pamięć o zmarłym. Tworzy się w ten sposób postać "symbolicznego rodzica", który opiekuje się i troszczy o dziecko oraz sprawuje nad nim kontrolę nawet podczas nieobecności.
Ważne jest, aby w przypadku konfliktów między rodzicami nie używać dzieci jako argumentów przeciwko drugiej stronie, nie nastawiać dzieci przeciwko drugiemu rodzicowi. U samych dzieci należy rozwijać cechy, postawy i zainteresowania, które w przypadku jakichkolwiek problemów pozwolą im łatwiej radzić sobie ze stresem i napięciem. Psychologowie zwracają uwagę, że reakcje na sytuacje trudne i konfliktowe zależą od indywidualnych cech człowieka oraz sytuacji, w jakiej się on znajduje. Te zespoły cech oraz sytuacji określa się mianem zasobów odpornościowych oraz czynnikami chroniącymi. Należą do nich m. in. stan zdrowia, cechy psychiczne takie jak wiedza, intelekt; posiadanie zainteresowań, cechy osobowości. Z trudnymi przeżyciami łatwiej radzą sobie osoby, które mogą liczyć na wsparcie społeczne, nawiązują bliskie i pozytywne więzi z innymi osobami, należą do pozytywnej grupy społecznej i same angażują się w działalność na rzecz innych. Bardzo pomagają także zaangażowanie w praktyki religijne, wyznawane poglądy filozoficzne, zainteresowania kulturalne i artystyczne.
Wychowanie to przede wszystkim dawanie przykładu oraz poświęcanie czasu dziecku, dlatego należy pamiętać o tym, że nasze postępowanie musi być zgodne z głoszonymi poglądami oraz że codzienni musimy znaleźć czas na choćby kilkunastominutowy indywidualny kontakt z dzieckiem.
Ostatnio można zaobserwować zwiększone zainteresowanie panów swoją rolą jako ojców i wychowawców. O przykładach możemy dowiedzieć się na przykład tutaj:
https://www.facebook.com/projekttata3/

https://www.facebook.com/blogojciec/