21 kwietnia 2020

Inspiracją do zamieszczenia wpisu z dnia 16 kwietnia było zdjęcie zamieszczone na profilu Muzeum Polaków Ratujących Żydów Podczas II Wojny Światowej w Markowej. Wówczas wiedziałem, że zostało ono wykonane przez Józefa Ulmę. Dzisiaj wiem także, że przedstawia jego żonę - Wiktorię oraz jedną z ich córek. Ponieważ wpis był dość krótki, łączę go tutaj z innym powiązanym tematycznie tekstem z 4 kwietnia.

Edukacja domowa w czasach przed pandemią? Tak mogło by się wydawać… To pełne uroku i nastrojowe zdjęcie jednak kryje w sobie mroczną i bardzo smutną tajemnicę. Zostało zrobione przez Józefa Ulmę – tego samego, który wraz z całą swoją rodziną został zamordowany przez Niemców w czasie Okupacji za udzielanie schronienia Żydom. Czego jednak ta dramatyczna historia może nas nauczyć? Może tego, że jako Naród, nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji, jesteśmy skłonni pomagać innym, którzy mają się jeszcze gorzej od nas.
Przy całym, bardzo realnym zresztą, zagrożeniu związanym z panującą epidemią, nie możemy jednak porównywać obecnego położenia z okrucieństwem II Wojny Światowej. Jeśli przetrwaliśmy tamten nieludzki czas, przetrwamy również i teraz. Pamiętajmy tylko o tych, którzy radzą sobie z problemami gorzej od nas. Jeśli natomiast sami czujemy, że sytuacja przekracza nasze możliwości, nie wahajmy zwrócić się o pomoc. 


Dramatyczne i trudne sytuacje – obok zrozumiałego lęku i poczucia bezradności – wzbudzają w nas także odruchy solidarności i potrzebę przychodzenia z bezinteresowną pomocą ludziom, którzy znaleźli się w jeszcze trudniejszej sytuacji niż my. Tak było podczas wielkich powodzi, które w 1997 i 2010 roku nawiedziły Polskę, tak było podczas licznych katastrof i konfliktów na świecie, kiedy z naszego kraju – oprócz darów materialnych – wyruszały do innych państw grupy ochotników pragnących ratować dobytek, zdrowie i życie obcych osób. Tak jest i obecnie, o czym świadczą masowo rodzące się inicjatywy typu „Widzialna Ręka” czy „Inicjatywa Sąsiedzka”.
Co kieruje stale rosnącą liczbą młodych, ale również i „bardziej dojrzałych” osób do podejmowania takich bezinteresownych działań? Bezinteresowne działania podejmowane są z resztą nie tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale także na co dzień - czy to w formie jednorazowych akcji typu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy lub Szlachetna Paczka, czy pod postacią codziennej, systematycznej pracy w lokalnych organizacjach, świetlicach środowiskowych, hospicjach, pomocy koleżeńskiej, programach typu „starszy brat – starsza siostra” np. we wspólnotach takich jak Wiara i Światło albo Bure Misie.
Jakie są motywacje tych rzesz wolontariuszy i jakie czerpią z tego korzyści?
Wolontariat można rozumieć jako każda nieodpłatną działalność na rzecz innych ludzi – zwłaszcza jeśli ludzie ci nie należą do kręgu naszej rodziny i przyjaciół – oraz na rzecz szeroko rozumianego społeczeństwa i środowiska. Samo zjawisko nie jest rzeczą nowa. Jego idee wywodzi się już ze starożytnej Grecji i Rzymu. W Polsce mamy ogromne tradycje związane z - jak to się zwykło kiedyś nazywać – dobroczynnością i filantropią. Kształtowanie takich postaw było zawsze ważnym elementem tego, co dziś nazywamy wychowaniem obywatelskim. Jednak ogromna spontaniczność takich akcji może świadczyć również o tym, że wynikają one z naszych głębokich wewnętrznych potrzeb.
Aleksandra Dereszowska – pedagog i wieloletnia wolontariuszka wśród osób niepełnosprawnych i zaniedbanych środowiskowo – podaje na podstawie przeprowadzonych przez siebie badań, że najczęstszymi powodami podejmowania się działalności na rzecz innych przez młodzież jest chęć niesienia pomocy innym oraz czerpanie satysfakcji ze swojej działalności, a także chęć zdobywania nowych doświadczeń i nawiązywania nowych kontaktów. Już z tego wydać, że z owoców działalności wolontariackiej korzystają obie strony: beneficjenci zyskują wymierną pomoc, a wolontariusze zaspakajają swoje potrzeby społeczne, emocjonalne i poznawcze.
W kształtowaniu motywacji do podejmowania się działalności na rzecz innych Agnieszka Baran – psycholog i pedagog, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego – dostrzega ważną rolę postaw wyniesionych z domu, a potrzeba wolontariatu wynika według niej z chęci pomocy innym i pragnienia bycia przydatnym, ale może także wywołać ją chęć „spłacenia długu” w przypadku osób, które, same będąc w potrzebie, uzyskały wsparcie od innych ludzi.
Za najważniejsze korzyści płynące z uczestnictwa w wolontariacie na podstawie wspomnianych wyżej badań Aleksandra Dereszowska uznaje zaspokajanie własnych potrzeb emocjonalnych, przełamywanie poczucia osamotnienia i bezradności, nawiązywanie kontaktów społecznych i rozwój osobisty. Wolontariusze czerpią satysfakcję z bycia docenianymi i z okazywanej im wdzięczności. Uczą się pokonywać własne słabości, bycia odpowiedzialnymi i bezinteresownymi. Wolontariat uczy też współdziałania, daje poczucie wpływu na pozytywne zmiany w otoczeniu i możliwość przełamania poczucia bezradności. Daje wreszcie okazję do realizowania w praktyce wyznawanych przez siebie wartości, a także kształtowania nowych cech charakteru, przełamywania własnego egoizmu, kształtowania postaw altruistycznych i prospołecznych czy w końcu – nabywania nowych umiejętności.
Warto również pamiętać, że Aaron Antonovsky – twórca salutogenetycznego podejścia do zdrowia psychicznego – uważa fakt angażowania się w działalność społeczną za jeden z ważniejszych czynników pomagających zachować równowagę psychiczną oraz dających zdolność do radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Wolontariat daje poczucie zaradności i sensu życia. W sytuacjach zagrożenia działania na rzecz innych pozwala na pozbycie się poczucia bezradności i daje nam przekonanie, że mamy wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Wreszcie fakt, że działamy na rzecz innych daje nam wiarę, że sami również możemy liczyć na bezinteresowną pomoc ze strony otoczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz