Trwanie w sytuacji przymusowej w naturalny sposób rodzi w nas napięcie. Początkowo jest to zazwyczaj uczucie lęku lub buntu. Najpierw, aby je rozładować, podejmujemy typowe działania: śledzimy prasowe informacje, robimy zapasy, szukamy wsparcia u najbliższych, albo uciekamy od rzeczywistości gramy w gry, oglądamy seriale, staramy się nie myśleć o tym, co się dzieje.
Jednak jeśli sytuacja się nie zmienia zauważamy, że sposoby te nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. Sięgamy wówczas zazwyczaj po środki nadzwyczajne. Możemy zweryfikować nasze cele życiowe i zastanowić się, co naprawdę jest dla nas ważne. Dochodzimy do wniosku, że skoro nie mamy na coś wpływu, powinniśmy zająć się tym, co jest w naszym zasięgu. Możemy zająć się pomaganiem innym, albo rzeczami, na które nigdy nie mieliśmy czasu. Kiedy nawet stosując te metody nie udaje nam się złagodzić narastającego napięcia możemy popaść w stan stagnacji i bezradności.
Stan taki jest dlatego groźny, że wysysa on z nas chęć do działania i podejmowania jakichkolwiek wysiłków. Przestajemy umieć dostrzegać pozytywne rzeczy wokół siebie i dajemy się opanować negatywnym myślom. Przestajemy się cieszyć z codziennych, drobnych przyjemności i przestajemy mieć ochotę na podejmowanie się zajęć, które zwykle sprawiały nam radość. Pozbawiamy w ten sposób nasz mózg ważnych substancji, które decydują o naszej równowadze emocjonalnej oraz o podtrzymywaniu naszej motywacji do działania.
W "normalnych" warunkach zanim coś zrobimy, możemy zazwyczaj poczekać, aż przyjdzie nam na to ochota. W sytuacji, kiedy czujemy, że opanowuje nas marazm i poczucie beznadziejności, powinniśmy zaplanować takie działania, zanim poczujemy chęć na zrobienie ich.
Pierwszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest zastanowienie się, jakie rzeczy i czynności sprawiają nam przyjemność i dają poczucie satysfakcji. Czy jest to chwila odpoczynki i relaksu, kąpiel? A może słodka przekąska albo wykonanie jakiegoś ćwiczenia fizycznego, rozmowa na czacie z ze znajomymi, czytanie książki, przyrządzenie sobie ulubionego napoju? A może wreszcie kupienie sobie jakiegoś drobiazgu, który zawsze chcieliśmy mieć?... Co ciekawe do takich działań należy także wykonywanie rzeczy, które nie kojarzą się z przyjemnością, a są ciągle odkładanymi obowiązkami - skoszenie trawnika, zrobienie zakupów, wykonanie dawno zleconej pracy. Wywiązanie się z takiego obowiązku daje nam poczucie ulgi oraz przekonanie o zrobieniu czegoś ważnego, albo po prostu "załatwieniu sprawy".
Następnym krokiem jest włączenie tych czynności do swojego codziennego rozkładu zajęć obok porannej toalety, przygotowywania i spożywania posiłków, wykonywania obowiązków domowych, szkolnych czy zawodowych. Po pewnym czasie możemy dokonać "przeglądu" tych działań i ocenić, które z nich przynoszą najlepsze rezultaty - i te podtrzymywać oraz rozszerzać naszą "listę" o nowe aktywności.
Jeśli odczuwamy opór przed podjęciem takich działań, albo wątpimy w ich skuteczność spróbujmy podejść do nich jak do swego rodzaju eksperymentu. Bez osądzania z góry sprawdźmy, czy przyniosą one jakieś rezultaty.
W razie trudności z podejmowaniem takich aktywności rozłóżmy je na mniejsze, łatwiejsze do wykonania elementy. Zamiast sprzątać cały pokój, sprzątnijmy najpierw biurko, zamiast urządzać "słodką ucztę", przygotujmy sobie słodką, chłodną lemoniadę...
Wymyślajmy różne, czasem zaskakujące aktywności, a nie tylko te, które zawsze nam sprawiały radość. Próbujmy, badajmy i eksperymentujmy, co jeszcze może zadziałać.
Nie wywierajmy na sobie presji, że sposób ten "musi" zadziałać. Skupmy się na wykonaniu tego, co zaplanowaliśmy.
I - jeszcze raz - nie czekajmy, aż poczujemy ochotę na daną czynność. Traktujmy ją jako część naszego planu dnia.
Czerpanie radości z najdrobniejszych przyjemności to element dbania o siebie. Nie tylko nie powinniśmy tego lekceważyć, ani wstydzić się, ale wręcz powinniśmy się czuć w obowiązku, aby nie zaniedbywać tej sfery naszego zdrowia.
Zdjęcie ze strony http://www.zoozanko.pl/a-kose-seg-czyli-norweskie-hygge/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz