20 marca to ustanowiony w roku 2012 przez ONZ Międzynarodowy Dzień Szczęścia.
Zgromadzenie Ogólne ONZ w swojej rezolucji stwierdza: "Dążenie do szczęścia jest podstawowym celem człowieka". Dużo wcześniej św. Jan Paweł II mówił, że „człowiek został stworzony dla szczęścia”, a jeszcze wcześniej autor Desideraty nawoływał: „Bądź uważny, dąż do szczęścia”. Jednym z najważniejszych dzieł traktujących o tym ulotnym temacie pozostaje nieodmiennie traktat wielkiego polskiego filozofa Władysława Tatarkiewicza „O szczęściu”.
Będziemy się dzisiaj zajmować filozofią??? Bez obaw. Wszak – zgodnie ze słowami Emanuela – filozofa, postaci z filmu Ranczo Wilkowyje – filozofia to „głębsze myślenie o sprawach, o których ludzie zwykle nic nie myślą”.
Co to jest szczęści, co to znaczy być szczęśliwym? Tatarkiewicz przytacza w swoim dziele słowa Travernera: „Ten jest szczęśliwym, kto nie wie, że nim jest”, przyznając mu po części rację, że ciągłe rozmyślenie o szczęściu, działa szkodliwie na jego przeżywanie, jednak na samym wstępie zauważa też, że pojęcie szczęścia jest powszechnym przedmiotem ludzkich rozważań.
Ta powszechność posługiwania się terminem „szczęście” powoduje, że istnieje wiele znaczeń tego słowa – często dość odległych od siebie. Możemy „mieć szczęście” oraz „być szczęśliwymi”. Jak odległe są to pojęcia świadczyć może fakt, że w wielu językach określane są one przez dwa różne słowa. Tatarkiewicz odnajduje wiele znaczeń terminu szczęście. Autor skupia się na czterech: „ Są tedy cztery przynajmniej zasadnicze pojęcia szczęścia; szczęśliwy jest, po pierwsze, te, któremu sprzyja pomyślny los, po drugie – kto zaznał najintensywniejszych radości, po trzecie – kto posiada najwyższe dobra lub przynajmniej dodatni bilans życia, i po czwarte – kto jest zadowolony z życia”.
Ważny jest także związek szczęścia z przyjemnością. Potocznie przyjemność o największej intensywności zwykliśmy nazywać szczęściem. Jednak o ile przyjemność sprzyja szczęściu, a stan szczęśliwości jest przyjemny, to nawet największa przyjemność nie gwarantuje szczęścia. Przyjemność jest odczuwana świadomie – szczęście nie musi, aczkolwiek przyjemność może pomóc w uświadomieniu sobie szczęścia.
Dążenie do przyjemności – zazwyczaj w połączeniu z unikaniem przykrości - może także oznaczać postawę polegająca na dążeniu do osiągnięcia „największej miary dóbr” i nie chodzi tu oczywiście – a przynajmniej nie wyłącznie i nie przede wszystkim – o dobra materialne, ale w znacznej mierze o wyznawane wartości.
A jaka jest zależność między szczęściem i nieszczęściem? Z jednej strony mamy w swoim życiu takie przeciwności jak: przyjemność – cierpienie, szczęście – nieszczęście, życie – śmierć, doskonałość – błąd. Człowiek zdaje się w naturalny sposób dążyć do pierwszego elementu każdej z nich, a unikać drugiego. Ale pojawiają się ludzie, którzy wypowiadają na przykład słowa: „Mam to szczęście, że jestem nieszczęśliwy”.
Niektórzy twierdzą, że szczęściem jest śmierć – za Ojczyznę, najbliższych, ideę... „Umrzeć to zysk” pisał św. Paweł. Cierpienia związane z prześladowaniami za wiarę zdawały się sprawiać pierwszym chrześcijanom największą radość, a nastoletni żołnierze Armii Krajowej mówią dziś, że czas Powstania Warszawskiego były „najszczęśliwszymi dniami w ich życiu”. Osobiście poznałem zadowolone z życia osoby niepełnosprawne i ponure osoby, którym do szczęścia pozornie nic nie brakuje, radosnych rodziców nieuleczalnie chorych dzieci i martwiących się o swoją przyszłość ludzi bardzo zamożnych. Czy mamy zatem pogodzić się z paradoksem, że nieszczęście to warunek bycia szczęśliwym, że aby osiągnąć szczęście, należy stać się nieszczęśliwym?
Okazuje się, że nie chodzi tu o celowe „unieszczęśliwianie się” ale o to, jak traktujemy przeciwności losu. W rozważaniach Tatarkiewicza na temat relacji szczęście – nieszczęście odnajduję po części poglądy św. Augustyna na dobro i zło, który mówi, że bez zła nie ma dobra, tak jak bez cienia nie ma światła. Tak też możemy powiedzieć, że bez cierpienia nie ma szczęścia. Dla Augustyna zło to brak dobra, cytowany przez Tatarkiewicza Bouiller twierdzi, że cierpienie to ustanie przyjemności. Skąd wiedzielibyśmy, że jesteśmy szczęśliwi, gdybyśmy nigdy nie doświadczyli stanu przeciwnego? W sytuacjach niepomyślnych pomocny bywa humor jako zdolność do obracania przeciwności w żart oraz zdolność do” nieprzejmowania się niczym”. Cierpienia wg Tatarkiewicza są zwykle nieproporcjonalne do przyczyn, które je wywołują. Wiele także zależy od naszej interpretacji. Dotyczy to zarówno tego, co Autor nazywa przeszkodami w szczęściu (przeszkodą może być zarówno nuda jak i życie „zbyt czynne”) jak i czynnikami szczęścia (źródłem szczęścia mogą być zarówno wspomnienia jak i marzenia o przyszłości). W innym miejscu zwraca uwagę, że zdolność odczuwania szczęścia, czy sposób przeżywania przeciwności zależy od cech charakteru człowieka, od okresu życia, w jakim aktualnie się znajduje, wcześniejszych doświadczeń, warunków życia i ich porównywania z otoczeniem, a także od stanu jego zdrowia psychicznego. Z tym ostatnim filozof stwierdza wręcz, że zdolność odczuwania szczęścia jest warunkiem zdrowia psychicznego.
Czy osiągnięcie szczęścia jest w ogóle możliwe? Tatarkiewicz zdaje się wyciągnąć wniosek umiarkowanie optymistyczny: skoro osiągnięcie pełni szczęścia nie jest możliwe, to równie nieprawdopodobne jest osiągnięcie „pełni nieszczęścia”. Cisną się na usta słowa piosenki Skaldów: „Nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go”. Człowiek nie tylko ma prawo dążyć do szczęścia ale wręcz obowiązek starania się o jego osiągnięcie. Stanie się to jasne jeśli uświadomimy sobie istnienie tożsamości pomiędzy szczęściem a moralnością. Cytując Arystotelesa Autor przytacza pogląd stanowiący, że szczęście to stan wolności od wyrzutów sumienia. Jeśli nawet nie każdy człowiek szczęśliwy jest człowiekiem moralnym, to z wielkim prawdopodobieństwem człowiek żyjący w zgodzie ze sobą jest szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz